niedziela, 4 listopada 2012

Wywiad z Gregiem Saunierem, liderem Deerhoof


Trochę głupio mi publikować wywiad po ponad roku, który minął od mojej rozmowy z Gregiem Saunierem. Pomiędzy Off Festivalem 2011 a teraz działa się taka armia rzeczy, że te zdania prawie zaginęły w akcji, a nagranie wywiadu zniknęło z dysku. Na szczęście w życiu każdego człowieka są ziomalki, którym zdarza się trzymać u siebie roczne pliki od swojego zioma! Dzięki Kasia!

7 sierpnia 2011 roku
ostatni dzień Off Festivalu
autorzy: Emil Macherzyński i Ryszard Gawroński





Mam wrażenie, że na Off Festival wiele osób przyjechało z jasnym planem, co do niektórych występów. Wszyscy szli na Deerhoof, Primal Scream czy na Ariela Pinka. Artyści występujący festiwalu chyba mieli tego świadomość, bo "zdanie wiecie, wpadnijcie na Konono, to nasi kumple i będzie znakomicie" padało ze sceny często, gęsto i podważało skutecznie Arielowi status "must see". Idąc do strefy mediów z Emilem na wywiad po znakomitym gigu Deerhoofa zakończonym "idźcie na Konono" już naprawdę nie było wiadomo co i jak.

Greg Saunier w strefie mediów zachowywał się tak, jak na koncercie. Robił przynajmniej dwie rzeczy jednocześnie (np. jadł i udzielał komuś wideowywiadu), poruszał jednocześnie trzy wątki, dorzucał do wszystkiego serdeczny śmiech. Do całego obrazu człowieka z mocną nadwyżką energii w sobie dodał jeszcze fakt, że za chwilę miał znowu wystąpić na scenie - tym razem z Konono. Mnie i Emila przywitał pytaniem, czy pojawimy się go zobaczyć. Potem wykonał tysiąc gestów jednocześnie i zaczęliśmy nagrywanie.

***

Dzięki za Wasz koncert! To było nieprawdopodobnie niesamowite!

O, byłeś na nim?

Byłem w pierwszym rzędzie!

Czadowo!

Czemu cały czas przestrajałeś perkusję?

Zdecydowanie oglądasz koncerty zbyt uważnie, szukając dziwnych technicznych szczegółów! Podglądałeś jak przestrajam perkusję? To miała być tajemnica! 

Ciągle coś z nią kombinowałeś... Co było nie tak?

Zawsze coś jest nie tak i nigdy nie jest doskonale. Dzisiaj jest koniec trzymiesięcznej trasy koncertowej po Europie, podczas której każdego dnia stroiłem werbel wyżej. Ostatnio grał najwyżej, jak tylko się dało i brzmiał, jakby ktoś walił w kamień. Był całkowicie twardy! Bardzo mi się to podobało, ale dzisiaj zrobiliśmy próbę w hotelu bez perkusji i wzmacniaczy. Czasem robimy je w ten sposób... Wtedy gitary elektryczne grają swoje "plink-plink-plink" bez wzmacniaczy, Satomi sobie śpiewa, a ja mam pałeczki bez perkusji. Dzisiaj uderzyłem w swoje kolano i nic nie ciekawego nie usłyszałem. Zagrałem na spodku od filiżanki i brzmiało to źle. Wtedy uderzyłem w łóżko, ono wydało takie niskie "du-du-du-du", a ja pomyślałem: "O mój Boże! Moje bębny powinny tak brzmieć całe życie! Stroiłem perkę w kompletnie zły sposób przez ostatnie siedemnaście lat! Powinno być nisko od zawsze!". 

Dzisiejszy występ był więc eksperymentem. Zacząłem koncert z ustawionym bardzo nisko werblem, czego nigdy wcześniej nie robiłem. Strasznie mi się podobało! Potem jednak pomyślałem "no... może trochę go podstroję do góry...", za parę chwil "brzmi spoko, jeszcze trochę...", a pod koniec koncertu miałem wszystko ustawione jak zawsze! (śmiech) Nie potrafię trzymać się żadnej dyscypliny.



Przed wydaniem Deerhoof vs. Evil zrobiliście całą specjalną akcję promocyjną, która nazwaliście "globalny wyciek albumu". Jak to się stało, że wziął w tym udział Popup z Polski?

Znasz Piotra?

Niestety nie.

Piotr jest dziennikarzem Popupu, dlatego znam tę stronę. Jeżeli gramy jakikolwiek koncert w Europie, to on zawsze na nim jest. To niesamowite! "Och, chcę zrobić parę zdjęć z Tobą do Popupu", "och, chcę zrobić z Tobą wywiad", nieprawdopodobne! Jest z nami w Anglii, potem przyjeżdża do Niemiec... No i oczywiście zawsze pojawia się na naszym koncercie w Polsce. Chociaż... dzisiaj go tutaj nie ma! Popup był przez to oczywistym wyborem. 

Wiele zespołów przed wydaniem swojej płyty udostępnia jej streaming w internecie. To świetny pomysł, dzięki któremu poznałem wiele świetnych albumów. Jednak w pewnym momencie zauważyłem, że teraz nikt nie ma czasu przesłuchać całego materiału. Pomyślałem sobie wtedy "no dobra, to może my udostępnimy jedną piosenkę i jak ktoś będzie miał czas, to poszuka reszty". Chciałem zrobić z tego taką małą zabawę w odnajdywanie skarbu. Poczułem, że super byłoby uczucie "długie to, może nacisnę już stop..." zamienić w "tam gdzieś jest jeszcze jedna piosenka, muszę ją znaleźć". To była taka moja mała marketingowa sztuczka.

Powstrzymało to wyciek albumu do sieci?

Nie, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Nie jesteśmy Justinem Timberlakem, żeby się przejmować takimi rzeczami. Nam właściwie wycieknięcie albumu do sieci pomaga, bo ludzie wtedy słuchają naszej płyty. Dla mnie to już jest ogromna nagroda i zaskoczenie, że ktoś tego słucha! Jak po raz pierwszy dwa lata temu przyjechaliśmy do Polski, to byłem zachwycony tym, że ludzie znali już wtedy nasze piosenki. Część z nich pewnie kupiła nasze płyty, ale większość znalazła je w sieci. Nawet mówili mi o tym. Zdałem wtedy sobie sprawę, że łatwość w znalezieniu muzyki Deerhoof sprowadziła ich na nasz koncert.

Poza tym, to trochę głupie, ale mam wrażenie, że nasza muzyka trafia do ludzi dopiero po paru dwóch czy trzech przesłuchaniach. Jeżeli słuchasz jej po raz pierwszy, to brzmi dla ciebie dziwnie i jej nie kumasz... 

Nie zgadzam się! 

Nie? No dobra, to inni ludzie mi mówili, że nasze płyty są jak jakieś dziwne jedzenie, które może przy piątym spróbowaniu staje się ulubionym przysmakiem, ale za pierwszym razem jest strasznie dziwaczne. To kolejny powód, dla którego lubię leaki: dają możliwość przesłuchania albumów Deerhoofa wiele razy. 



Ostatnio zremiksowaliście piosenkę zespołu Baaba...

Yeah, Baaba!

Jak do tego doszło?

To naprawdę dobra historia! Graliśmy na festiwalu Skif w Sankt Petersburgu w Rosji, co nigdy wcześniej nam się nie zdarzyło. Wchodzimy na próbę, a tam gra jakiś inny zespół. Przyglądam im się i nagle okazuje się, że na scenie siedzi jakiś koleś za bębnami i jego zestaw perkusyjny jest dokładnie taki sam jak mój: jedna stopa, jeden werbel, jeden kocioł, jeden talerz i jeden cowbell. To było dokładnie to, co ja przywiozłem na Skif! Słucham, patrzę jak ten człowiek gra i okazuje się, że jego styl jest moim stylem! Jego bębny są ustawione bardzo nisko, on jest bardzo wysoki, w efekcie przypomina olbrzyma przy małych bębenkach i w tym wszystkim wyglądał zupełnie jak ja! Gra w jakimś rytmie, nagle zmienia go kompletnie, zespół to olewa i trzyma się swoich nut, a on w tym wszystkim jest bardzo płynny i ma piękny styl. Miałem wrażenie, że spotkałem najlepszego perkusistę na świecie i jednocześnie swojego brata bliźniaka! To było tak dziwne!

Później tego samego wieczoru Macio oglądał próbę Deerhoof i czuł dokładnie to samo. Przed jakąkolwiek naszą rozmową te same, moje myśli przechodziły mu przez głowę. Po koncercie spotkaliśmy się i od razu zachowywaliśmy się jak bracia i najlepsi kumple.

Rok temu Deerhoof był kuratorem festiwalu w Belgii. Mogliśmy zaprosić kogo chcieliśmy, więc wybraliśmy Baabę. Cudownie było zobaczyć ich znowu, bo są świetnym zespołem. Potem zostaliśmy mailowymi przyjaciółmi. Pewnego dnia po prostu poprosili mnie o zremiksowanie piosenki i strasznie się z tego powodu ucieszyłem, bo uwielbiam "ThingsImNot" i miałem wtedy mnóstwo pomysłów, które chciałem wypróbować. Strasznie się cieszę z efektu. Powiedzieli mi, że dadzą mi dzisiaj wydanego winyla, ale... Gdzie oni są?! Gdzie jest mój winyl?!

Macio ma wiele projektów, więc pewnie teraz pędzi na kolejny występ.

On ma więcej projektów niż ktokolwiek, kogo spotkałem w życiu. (śmiech)

Lubisz albumy Baaby?

No jasne!

Masz jakąś ulubioną piosenkę?

Czadowe jest to, że moją ulubioną piosenką jest właśnie "ThingsImNot". To zabawne, że poprosili akurat o jej remix, bo według mnie to ona właśnie najmocniej się wyróżnia i jest jednocześnie najpiękniejsza i najbardziej ekscytująca. Znowu było tak, jakby zdarzyło się jakieś magiczne połączenie.



Ostatnio muzyczny świat obiegł Wasz kolejny projekt. Tym razem wydajecie single, gdzie różni wokaliści śpiewają nowe teksty do piosenek z Deerhoof vs. Evil. Jak na to wpadliście?

To wszystko zaczęło się od głupiej pomyłki. Chcieliśmy nagrać wspólną piosenkę z raperem z Los Angeles o ksywce Busdriver, który jest naszym przyjacielem i jednym z najlepszych raperów. Chciałem mu wysłać instrumentalny utwór Deerhoofa, do którego on by nagrał swoje wokale. Przez pomyłkę, zamiast tego wysłałem mu piosenkę z niewydanego wtedy Deerhoof vs. Evil. Wszystko było jeszcze na etapie miksu i wokale nie były nawet nagrane. Zanim zauważyłem swój błąd, to Busdriver zdążył napisać, nagrać i wysłać mi swój rap z powrotem w ciągu jednego dnia. Tak bardzo zajarał się utworem, że z miejsca skomponował kompletnie nowe partie wokalne! Nawet nie rapował, tylko śpiewał wysokie dźwięki! Kompletnie nie wiedziałem, co z tym zrobić. Miałem mu napisać, że wysłałem złą piosenkę? No nie! Razem z Polyvinylem stwierdziliśmy, że zrobimy z tego serię małych wydawnictw. Ostatnio wydaliśmy winyla z Jeffem Tweedym z Wilco śpiewającym do czegoś naszego... Xiu Xiu też wzięło w tym udział! Grali wczoraj na Offie. Wpadłem na Jamiego rano w hotelu. Jesteśmy dobrymi kumplami.

Strasznie się jaram całym projektem. Każda osoba, którą poprosiliśmy o wzięcie w tym udziału, podeszła do tematu zupełnie inaczej. Niektórzy piszą coś zupełnie nowego, inni trzymają się mniej więcej melodii oryginału, część zrobiła z tego melorecytację... Wyszła z tego świetna zabawa. To miłe usłyszeć, czym mogła być dana piosenka. Strasznie mi się podobało jak Busdriver napisał swoją część bez świadomości, co my mieliśmy na myśli. Po prostu wyobraził sobie, jak to powinno brzmieć. Wyszło coś zupełnie innego, ale to wciąż pasuje do muzyki. Uwielbiam to, że w piosence może być schowana niezliczona ilość kreatywnych możliwości. To pokazuje jak działa proces tworzenia wszystkich wokalistów, których tak bardzo szanuję.

Ile my właściwie rozmawiamy? Powinienem teraz chyba być na scenie!

No chyba teraz zaczyna się występ Konono... Dzięki za wywiad!

Ja też dziękuję! 

***



Wszystko zakończyło się ponownie pytaniem, czy idziemy na Konono i potwierdzeniem, że będzie super. Potem Greg pobiegł się szykować, a my z Emilem mówiąc do siebie "wooow" szybko znaleźliśmy się na rozdrożu. On wybrał Ariela, a ja szybko przemieściłem się do namiotu ze sceną eksperymentalną. Konono już grało, ale bez Sauniera, bo się spóźnił. Strasznie fajnie mieć świadomość, że to przez naszą rozmowę.

Wywiad nie powstałby bez ogromnej pomocy i wsparcia Emila Macherzyńskiego. Przygotowaliśmy ten wywiad razem, poszliśmy tam razem i on poprawiał mnie, kiedy nie wiedziałem jak powiedzieć po angielsku "stroić perkusję".


Ilustracje do wywiadu wykonał sam kozak Maciek Sławski. Obczajcie jego Nie masz Przyjaciół, słuchajcie Pigułki dźwiękowej i Faworków w Żaku z nim i obczajcie projekt Skinny Girls!

1 komentarz:

  1. Panie Redaktorze, ja tu wpadam często i ciągle mi było smutno, że od Maxa nic się nie pojawiało... aż tu nagle taka perełka. Rysiu, ratujesz mi niedzielę takimi wywiadami! :) a rysunki są pierwsza klasa, także pozdrowienia dla Pana Rysującego.

    OdpowiedzUsuń