piątek, 11 maja 2012

DZIESIĘĆPIOSENEKKTÓREURATOWAŁYMIŻYCIE: Modest Mouse - Dashboard


Znamy się od mniej więcej podstawówki i razem przeszliśmy przez wszystkie etapy przemian ze zbyt młodego człowieka w dwudziestokilkulatka z dopiero formującym się planem na życie. Nie wiem, może to świeżość wrażeń i emocji, ale najbardziej intensywnie nie było wcale wtedy, kiedy piszczały nam głosy, dziewczyny wydawały się wyjątkowo frapujące czy podczas pisania tych wszystkich matur, tylko na pierwszym roku studiów. Wtedy, niby tacy dorośli i ogarnięci, ale nadal pod wyjątkowo wygodną osłonką wsparcia rodziców, trafiliśmy na pierwsze zdarzenia i sytuacje, które naprawdę można nazwać problemami i z którymi naprawdę trzeba było zmierzyć. Przez moje filmowe zafiksowanie to wszystko musiało znaleźć sobie jakiś soundtrack i "Dashboard" pełnił właśnie taką rolę.



"Co? Jaki daszbór?" - mógłby zagaić ktokolwiek z mojej paczki w tym momencie. Ta piosenka w żaden sposób nie uczestniczyła w naszym życiu. My nawet nie słuchamy tej samej muzyki: jeden naparza smooth jazzy i indie-popy, drugi dubstepy, a trzeci Bajm. Często nasze przeżycia są totalnie pozamuzyczne. Znając życie, pewnie wtedy, kiedy ja sobie pierwsze wersy "Dashboardu", oni mieli w głowie coś zupełnie innego i nasze wspólne wspomnienia mają pewnie zupełnie inne zabarwienie dla każdego z nas. Aha, ten Bajm to nas strasznie bawi.

Część z nas wylądowała na mniej lub bardziej rozsądnie wybranych kierunkach studiów i zaczęło się. Nasze spotkania, niby takie same jak przedtem, zaczęły być podszyte tym pierwszym połowicznym kontaktem z dorosłością. Miało się wrażenie, że już na wstępie odbywał się szybki dialog: "Zwiększyli ci dawkę leków? Zupełnie nie odnajdujesz się na studiach? Zostajesz naszym osiedlowym Tedem Mosbym? Trudno, zagraj z nami w grę planszową!". W grupie nigdy nie rozwlekaliśmy się nad żadnym problemem. Im więcej każdy z nas miał poplątanych spraw, tym bardziej nasza wspólna reakcja była mocniejsza i tym częściej rzucaliśmy się w coraz bardziej ostentacyjne gesty.


Właśnie w tamtym pierwszorocznym czasie sprawdziliśmy jak się gra w chowanego na podziemnych parkingach centrum handlowego (zajebiście) czy testowaliśmy czy można pić piwo stojąc na głowie (można). Samoświadomie z gówniarskim zacięciem planowaliśmy filmy i seriale, których nie nakręcimy (South Park w szpitalu psychiatrycznym) i rozkminiliśmy co zrobić z wyrwanym przez dresów znakiem drogowym (pamiątkę stulecia z beztroskich czasów). Nawet wybadaliśmy, że szczury na naszym osiedlu są największe o czwartej nad ranem (naprawdę). Cała sytuacja była nazywana przez nas nadrabianiem gimnazjum. No bo co można zrobić jak deska rozdzielcza się spaliła i właściwie to nie mamy kontroli dokąd jedziemy? Słuchać radia, bo wciąz je jeszcze mamy!

Tym cytatem w głowie prowadziłem chyba większość naszych spotkań. Wszystko wokół nie do końca miało sens, trochę utykało w realizacji i trzeba było zaznaczyć do tego swój dystans. Mechanizmem obronnym albo po prostu teorią, że skoro wytrzymaliśmy ze sobą 10 lat to i wytrzymamy kolejne tyle, zbudowałem sobie zdanie "choćby wszystko się waliło, będzieci Wy (no i muzyka)". Jest jak w pierwszych linijkach "Dashboardu" i sprawdza się do dziś!


(Wpis nie powstałby bez talentu i rysunków Maćka Sławskiego, a Dashboard jest na YouTube)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz