Znamy się od mniej więcej podstawówki
i razem przeszliśmy przez wszystkie etapy przemian ze zbyt młodego
człowieka w dwudziestokilkulatka z dopiero formującym się planem
na życie. Nie wiem, może to świeżość wrażeń i emocji, ale
najbardziej intensywnie nie było wcale wtedy, kiedy piszczały nam
głosy, dziewczyny wydawały się wyjątkowo frapujące czy podczas
pisania tych wszystkich matur, tylko na pierwszym roku studiów.
Wtedy, niby tacy dorośli i ogarnięci, ale nadal
pod wyjątkowo wygodną osłonką wsparcia rodziców, trafiliśmy na
pierwsze zdarzenia i sytuacje, które naprawdę można nazwać
problemami i z którymi naprawdę trzeba było zmierzyć. Przez moje
filmowe zafiksowanie to wszystko musiało znaleźć sobie jakiś
soundtrack i "Dashboard" pełnił właśnie taką rolę.
"Co? Jaki daszbór?" - mógłby
zagaić ktokolwiek z mojej paczki w tym momencie. Ta piosenka w żaden
sposób nie uczestniczyła w naszym życiu. My nawet nie słuchamy
tej samej muzyki: jeden naparza smooth jazzy i indie-popy, drugi
dubstepy, a trzeci Bajm. Często nasze przeżycia są totalnie
pozamuzyczne. Znając życie, pewnie wtedy, kiedy ja sobie pierwsze
wersy "Dashboardu", oni mieli w głowie coś zupełnie
innego i nasze wspólne wspomnienia mają pewnie zupełnie inne
zabarwienie dla każdego z nas. Aha, ten Bajm to nas strasznie bawi.
Część z nas wylądowała na mniej
lub bardziej rozsądnie wybranych kierunkach studiów i zaczęło
się. Nasze spotkania, niby takie same jak przedtem, zaczęły być
podszyte tym pierwszym połowicznym kontaktem z dorosłością. Miało
się wrażenie, że już na wstępie odbywał się szybki dialog:
"Zwiększyli ci dawkę leków? Zupełnie nie odnajdujesz się na
studiach? Zostajesz naszym osiedlowym Tedem Mosbym? Trudno, zagraj z
nami w grę planszową!". W grupie nigdy nie rozwlekaliśmy się
nad żadnym problemem. Im więcej każdy z nas miał poplątanych
spraw, tym bardziej nasza wspólna reakcja była mocniejsza i tym
częściej rzucaliśmy się w coraz bardziej ostentacyjne gesty.
Właśnie w tamtym pierwszorocznym
czasie sprawdziliśmy jak się gra w chowanego na podziemnych
parkingach centrum handlowego (zajebiście) czy testowaliśmy czy
można pić piwo stojąc na głowie (można). Samoświadomie z
gówniarskim zacięciem planowaliśmy filmy i seriale, których nie
nakręcimy (South Park w szpitalu psychiatrycznym) i rozkminiliśmy
co zrobić z wyrwanym przez dresów znakiem drogowym (pamiątkę
stulecia z beztroskich czasów). Nawet wybadaliśmy, że szczury na
naszym osiedlu są największe o czwartej nad ranem (naprawdę). Cała
sytuacja była nazywana przez nas nadrabianiem gimnazjum. No bo co
można zrobić jak deska rozdzielcza się spaliła i właściwie to
nie mamy kontroli dokąd jedziemy? Słuchać radia, bo wciąz je
jeszcze mamy!
Tym cytatem w głowie prowadziłem
chyba większość naszych spotkań. Wszystko wokół nie do końca
miało sens, trochę utykało w realizacji i trzeba było zaznaczyć
do tego swój dystans. Mechanizmem obronnym albo po prostu teorią,
że skoro wytrzymaliśmy ze sobą 10 lat to i wytrzymamy kolejne
tyle, zbudowałem sobie zdanie "choćby wszystko się waliło,
będzieci Wy (no i muzyka)". Jest jak w pierwszych linijkach
"Dashboardu" i sprawdza się do dziś!
(Wpis nie powstałby bez talentu i rysunków Maćka Sławskiego, a Dashboard jest na YouTube)
(Wpis nie powstałby bez talentu i rysunków Maćka Sławskiego, a Dashboard jest na YouTube)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz